środa, 27 stycznia 2016

Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy: Złodziej Pioruna

Ekranizacja książki autorstwa Ricka Riordana z 2010 w reżyserii Chrisa Columbusa.
Gatunek: Fantasy, Komedia, Przygodowy

Percy Jackson (Logan Lerman) to zwykły nastolatek, chodzący do liceum z rozbitej rodziny, który ma lekkie problemy z nauką i świetne włosy. Jednak prawda okazuje się być taka, że nie jest on ani zwykłym nastolatkiem i mimo problemów z nauką potrafi uratować świat. Wszystko się zmienia kiedy dowiaduje się, że jest potomkiem greckiego boga mórz, synem Posejdona. Nic już nie jest takie samo oprócz świetnych włosów. Razem z przyjaciółmi Grover'em (Brandon T. Jackson) i Annabeth (Alexandra Daddario) wyruszają w podróż żeby odnaleźć Piorun Zeusa i tym samym zapobiec wojnie na Olimpie.

Muszę przyznać, że po ten film sięgałam z długim przedłużaniem. Nie byłam jakoś zbytnio zainteresowana i nie liczyłam na to, że będzie to coś wielkiego. Bardzo się cieszę, że sie pomyliłam. Jestem wielką fanką gatunków fantasy niezależnie od tego czy to film czy książka. A tematyka mitologii greckiej niezwykle mnie ciekawi. Film bardzo mi się spodobał, mam zamiar kupić również książkę. Naprawdę warty polecenia.

Jak już pewnie zauważyliście wcześniej pojawiła się recenzja filmu ''Charlie'' również z Loganem w roli głównej. Cóż. Obejrzałam już kilka filmów z nim i chyba pojawi się on na liście moich 10 ulubionych aktorów. Nie mam takiej listy ale to nie zmienia faktu, że naprawdę go lubię. Jako pierwszy film z nim obejrzałam ''Bez miłości ani słowa'' i dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że to ten sam aktor. Jak dotychczas każdy film z nim polecam, zobaczymy co dalej.

Jednak w tym filmie nie za bardzo przypadł mi do gustu dubbing. Kiedyś gdy oglądałam filmy było bardzo ważne dla mnie to żeby każda postać miała inny swój własny głos i żeby nie było tego lektora. Jednak teraz coraz częściej przekonuje się, że wolę filmy z lektorem. Dubbing teraz mnie wręcz irytuje i irytuje mnie to jak czasami beznadziejnie dobrane są głosy, nie mówię że w tym filmie było tak źle, ale naprawdę niektóre filmy to porażka.

Ocena: 7.5/10

sobota, 9 stycznia 2016

Charlie

Charlie (2012) -melodramat w reżyserii Stephena Chbosky'ego. Na podstawie książki o tym samym tytule.

Charlie (Logan Lerman) zaczyna naukę w liceum. Jest zagubiony i nie może odnaleźć się w szkolnej rzeczywistości. Ma za sobą dwie tragedie, z którymi nie może dać sobie rady. Zagubiony i nieśmiały outsider niepasujący do żadnej grupy przeżywający piekło w otchłani samotności. Jednak wkrótce odnajduje przyjaciół wśród uczniów ostatniej klasy. Poznaje zabawnego chłopaka, tryskającego pozytywną energią Patricka (Ezra Miller) i wbrew pozorom inteligentną Sam (Emma Watson), która nie ma ciekawej opinii.

Muszę przyznać, że zaciekawił mnie ten film i mam sprzeczne odczucia. Z jednej strony historia bardzo prawdziwa i życiowa, która mnie pochłonęła. Z drugiej zaś lekko przytłaczająca tym jak wygląda prawdziwe życie i jakie naprawdę jest liceum. Przez cały film nie mogłam się oprzeć tej okropnej prawdzie o życiu. Mimo tego, że to smutny melodramat jestem fanką tej ekranizacji. Nie wiem jednak czy obejrzałabym ją jeszcze raz. Było kilka śmiesznych momentów i całkowicie innych od reszty filmu, co nie sprawiało, że był on jednym wielkim smutasem. I dobrze. Można myśleć o tym filmie naprawdę długo, a zwłaszcza o zakończeniu, o którym myślałam, po obejrzeniu przez całą noc, ale nie będę tu rozpisywać się o moim filozofowaniu bo bym musiała zdradzić zakończenie a tego nie chcę.

Bardzo podobała mi się gra Logana bo naprawdę uwielbiam tego aktora. Nie sądziłam, że po jakże żądnej przygód postaci Percy'ego Jacksona pojawi się w zupełnie innym świetle nieśmiałego outsidera. Muszę przyznać, że dziwnie było oglądać Emme Watson w innej roli niż ukochanej Hermiony Granger. A najbardziej polubiłam postać Patricka. Kocham go kocham go kocham go. Najlepsza postać z tego filmu.


Ogółem film mnie zaciekawił i mi się spodobał. Nie było to jakieś wielkie wow, ale i tak bardzo go lubię i pozostanę jego fanką. Polecam wszystkim nastolatkom, a w szczególności tym, którzy lubią dramaty.
Ocena: Jest mi bardzo trudno przyznać ocenę temu filmowi naprawdę. Nie chcę ocenić go zbyt nisko, ale też nie zbyt wysoko. Będę kierować się według oceny innych filmów.
Ocena; 6.7/10

piątek, 8 stycznia 2016

Keith

Keith (2008) -melodramat w reżyserii Todd'a Kesslera.

Krótki zarys fabuły. Dwie osoby o zupełnie innych charakterach, z zupełnie dwóch innych światów. Natalie (Elisabeth Harnois) zdolna, popularna nastolatka z doskonale zaplanowanym życiem. Wzorowa uczennica, aktywna, trenująca tennis, która dostała się na wymarzoną uczelnię i w dodatku ma stypendium, a cała jej przyszłość jest idealnie zaplanowana. Patrzy przed siebie i nie ma zamiaru sprawiać żeby jej życie nie było ułożone. Keith (Jesse McCartney) dziwny, lekko tajemniczy chłopak, który nie myśli o przyszłości. Dla niego ważne jest tu i teraz. Co sprawia, że losy tej dwójki się łączą? Otóż lekcje chemii.

Film został mi polecony. Pierwszy raz zaczęłam oglądać go w tamtym roku lecz nie skończyłam mimo, że mówiąc szczerze przypadł mi do gustu. Spodobała mi się sama postać Keith'a jako śmiesznego, pokręconego i baaardzo dziwnego chłopaka. Lecz nie skończyłam. Powód? Oglądałam go o trzeciej w nocy i padałam ze zmęczenia więc w końcu usnęłam. Tak przez praktycznie miesiąc nic nie skusiło mnie do tego żeby go dokończyć mimo, że przecież mi się podobał. Nie lubię kończyć filmów, których końca nie obejrzałam. Taki nawyk. Jednak w końcu obejrzałam go razem z przyjaciółką. 
Cóż. Jakże po śmiesznym, wesołym i optymistycznym ''The Duff'' nie był to najlepszy pomysł na kolejny film. Jakże przygnębiający i popychający w depresje ''Keith'' zepsuł nam całkowicie humory i utwierdził zdanie ''life is brutal''. Pokazał jak łatwo wszystko może się zniszczyć i przepaść. Jak wszystko może legnąć w gruzach przez jedną osobę. Lecz smutna prawda jest taka, że pokazuje on prawdziwe historie. Przygnębiające jak ludzie i życie potrafią zniszczyć wszystko. Smutne ale prawdziwe. 
Jednak to na pewno nie film dla osób z lekkimi skłonnościami do popadania w depresję. Naprawdę. Sprawia, że zaraz po obejrzeniu go nie ogarniasz życia. Ja osobiście naprawdę go nie polecam bo po nim chyba już nigdy nie zaufam ludziom xD. Jednak jeśli lubicie takie smęty, po których prawdopodobnie większość osób popada w otchłań depresji proszę bardzo. Ja nigdy więcej go nie obejrzę. Trzy słowa? Depresja, załamanie, szkoła życia. A jedno słowo? DEPRESJA!!! 
Ocena:2/10

The DUFF

The duff (2015) to film komediowy w reżyserii Ari'ego Sandela.

Bianca (Mae Whitman) jest wyluzowaną, pewną siebie licealistką. Ma dwie śliczne przyjaciółki i jest zakochana. Ogółem świetne życie. Póki ktoś nie uświadamia jej smutnej prawdy. Wes (Robbie Amell) przyjaciel z dzieciństwa, z którym nie utrzymuje kontaktu w dość brutalny i chamski sposób uświadamia jej że jest the duff #tągrubąibrzydką. Bianca zdaje sobie sprawę, że to prawda jednak nie ma zamiaru tolerować rzeczywistości i robi wszystko, żeby zmienić swoje życie i przestać żyć w cieniu ślicznych 'przyjaciółek'. Przez ten cały czas musi znosić utrudnienia ze strony szkolnej sucz Madison (Bella Thorne). Wyśmiewana na forum i nękana przez kompromitacje na Youtube oraz Facebook'u robi wszystko żeby udowodnić, że świat się myli.

Naprawdę świetny film. Przy oglądaniu go razem z przyjaciółką nie mogłyśmy ze śmiechu. Mnóstwo zabawnych sytuacji, do tego doszedł jeszcze wątek miłosny. Idealne połączenie. Muszę przyznać, że chyba najlepiej odegrała swoją rolę Bella Thorne. W roli typowej, wrednej i płytkiej sucz sprawdziła się doskonale. Mimo, że nie darzę sympatią jej postaci rolę odegrała świetnie. Doskonale również grała Mae, idealnie pasowała mi jej osoba do
odgrywanej roli.

Podsumowując naprawdę fajny film, ale na przykład ja domyśliłam się co się stanie już na początku, co tak bardzo mi nie przeszkadzało. Jedyne co mi przeszkadzało w tym filmie to zakończenie. Nie podobało mi się w ogóle. Zbyt przewidywalne i oklepane. Film byłby doskonały gdyby nie ono. Nie mogli wymyślić czegoś innego? Powinni. Za te jakże nieciekawe zakończenie odejmuje punkty.

Ocena: 8/10